PROJEKT KLIFY: Mont St Michel i Dom Marynarza

Z pamiętnika Żółwika
„Projekt KLIFY”
Dni 10
21 września 2025 – niedziela
Dystans: 3 240 km
„TRANZYT, MONT ST MICHEL I DOM MARYNARZA”
Być może z zewnątrz trasa koncertowa „Projekt Klify” obejmująca poza cyklem występów również nagranie teledysku wygląda jak sielankowa wycieczka ale… uwierzcie że to jest bliższe wyścigowi na Le Mans!
W sobotę po sprzątnięciu nagłośnienia, oświetlenia i instrumentów wróciliśmy do naszych gospodarzy pod Rennes już po północy. Krótka chwila rozmów przy stole i jeszcze krótsza noc bo musieliśmy wyruszać w trasę o świcie.
Czy naprawdę musieliśmy? Niby nie… przed nami było zalewie 300 km między Rennes a Rouen gdzie w niedzielę graliśmy koncert a powinniśmy być w „Domu Marynarza” między 15 a 16tą.
Nie bylibyśmy jednak sobą gdybyśmy nie upchnęli napiętym planie dnia słynnego klasztoru na wodzie – Mont St Michel. Szybka wizyta w drugim najsłynniejszym miejscu Francji po Paryżu podczas trasy między stolicami Bretanii i Normandii – Rennes i Rouen!
Mieliśmy na zwiedzenie klasztoru 3 godziny – to było prawdziwie ekspresowe tempo. Po zwiedzaniu szybki przejazd, korki, opóźnienie i w połowie trasy musieliśmy się rozdzielić – część ekipy ruszyła logować nas do noclegu w Elbeuf a my popędziliśmy ile sił w tłokach do Rouen do Foyer des Marins czyli miejsca naszego koncertu.
Jest to w tłumaczeniu na Polski – „Dom Marynarza”. Dlaczego marynarza skoro Rouen oddalone jest od Atlantyku o 90 km? Otóż połączone jest z portem w Le Havre kanałem w związku z tym również było oficjalnym miastem portowym. Samo miejsce koncertu było kiedyś kościołem który wybudowali w 1926 roku marynarze z Norweskiej Misji Marynarzy. W latach 1989 i 2004 Stowarzyszenie Przyjaciół Marynarzy w Rouen odkupiło wpierw budynki przylegające a następnie kościół i przekształcili kompleks w miejsce koncertów i spotkań.
W takim miejscu przyszło zagrać również i duetowi Inula 🙂 Dobra akustyka, świetne oświetlenie – było rewelacyjnie!
Po koncercie okazało się że pojawiła się drobna usterka w samochodzie ekipy technicznej… Ford Mustang zaczął się grzać… Trochę z duszą na ramieniu ruszyliśmy w stronę Elbeuf gdzie mieliśmy zakwaterowanie.
Do Elbeuf gdzie mieszka nasza kolejna gospodyni – Alicja zajechaliśmy już po zmroku. Jak wszedłem do naszego nowego lokum poczułem się jakby była połowa maja i akurat była noc muzeów. Dom wypełniony dziełami sztuki, rzeźbami. Aż strach było wnosić dzieci!
Francuskim zwyczajem przy lampkach wina i serach siedzieliśmy jeszcze jakiś czas po czym każdy poszedł do swojej komnaty 🙂
Uściski,
Inula














